Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Gryf z miasteczka Gryfino. Mam przejechane 30238.44 kilometrów w tym 1699.77 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.64 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 132676 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl href="https://www.bikestats.pl/statystyki/rowerowe/Gryf" title="Gryf Adrian ">button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Gryf.bikestats.pl
Licznik odwiedzających free counters
Wpisy archiwalne w kategorii

Wyprawa, wycieczka

Dystans całkowity:8836.82 km (w terenie 776.83 km; 8.79%)
Czas w ruchu:438:01
Średnia prędkość:20.00 km/h
Maksymalna prędkość:79.27 km/h
Suma podjazdów:41025 m
Maks. tętno maksymalne:198 (107 %)
Maks. tętno średnie:136 (73 %)
Suma kalorii:83669 kcal
Liczba aktywności:86
Średnio na aktywność:102.75 km i 5h 09m
Więcej statystyk
  • DST 155.80km
  • Teren 15.00km
  • Czas 07:00
  • VAVG 22.26km/h
  • VMAX 36.18km/h
  • Temperatura -3.0°C
  • Podjazdy 435m
  • Sprzęt Osiołek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na kebaba do Ueckermunde

Sobota, 19 lutego 2011 · dodano: 19.02.2011 | Komentarze 15

Szczecin - Tanowo - Dobieszyn-Rieth-Warsin-Ueckermunde-Luckow-Gegensee-Hintersee-Grunhof-Blankensee-Buk-Lubieszyn-Warzymice-Szczecin Podjuchy-Gryfino

Trasa w doborowym towarzystwie szczecińskiego BS: Misiacza, Krisa, Jurka i Sargatha.

Miejscem spotkania tym razem było j.Głębokie. Do Szczecina dojechałem pociągiem, potem szybko z dworca do punktu zbiórki. Zawitałem tam jako pierwszy.

Zbiórka na Głębokim © Gryf

Po apelu i sprawdzeniu obecności ruszyliśmy żwawym tempem przez Tanowo i Dobieszyn do granicy, gdzie zrobiliśmy sobie krótką przerwę na fotki i wygłupy :D

Na pasie granicznym © Gryf

Orzeł z godła III Rzeszy dumnie się prezentuje na pasie granicznym © Gryf


Kilkaset metrów dalej, skręcając w leśną drogę na lewo, Misiacz zaprowadził mnie w ciekawe miejsce, gdzie ukryty pośród krzaczorów stał Krzyż Barnima i pamiątkowy kamień. Gdybym jechał sam, na pewno bym tego nie zauważył. Sargath przejeżdżał już tędy pewnie niejednokrotnie i też o tym się dowiedział dopiero tym razem. Z resztą on, jadąc swoim tempem nie jest pewnie w stanie zauważyć nic poza przednim kołem swojego roweru i kilkunastometrowym odcinkiem drogi po której pędzi. Dobrze, że jeździ od czasu do czasu z grupą, to postrzela sobie parę fotek :D

Krzyż Barnima © Gryf

Pamiątkowy kamień © Gryf

Tłumaczenie tekstu (umieszczonego na tablicy informacyjnej w tym miejscu) z j. niemieckiego znalazłem gdzieś w sieci:
<em>"W dawnych czasach książęta pomorscy jeździli Chętnie na polowania do Puszczy wkrzańskiej, wielkiego obszaru leśnego między Odrą i Pianą, zalewem i Ziemią Wkrzańską. Któregoś dnia noc zaskoczyła księcia Barnima II. i jego przyjaciół nieopodal Vogelsang, gdzie stał zamek Vidante von Muckerwitz.
Pan zamku chętnie przyjął kompanię myśliwych, ugościł ich i kazał przygotować kwatery na nocleg. Rankiem gości pozdrowiła piękna pani na zamku. Młody Barnim zapałał miłością ku niej. Po powrocie do szczecińskiego zamku przemyśliwał, jakby mógł ją zdobyć. Zdecydował wysłać Vidante jako książęcego posła do króla polskiego. Gdy Barnim dowiedział się, że pan zamku jest w bezpiecznym oddaleniu, pocwałował do Vogelsang i zaczął ubiegać się o względy młodej pani. Obydwoje delektowali się pięknymi chwilami. Jednakże Vidante doniesiono o idylli. Płonąc z wściekłości wrócił do domu i obmyślał zemstę. Już następnego dnia pojawił się książę Barnim przed zamkiem i zauważył przerażony powrót pana domu. Ten zaprosił go na łowy, i wkrótce puścili się w pogoń za wspaniałym jeleniem, tak szybko, że gawiedź nie mogła nadążyć. Pośród najgłębszego lasu zatrzymał Vidante księcia Barnima i wbił mu miecz w pierś, nim ten zdołał się obronić.
Jego brat kazał na miejscu mordu ustawić kamień pamiątkowy i wielki krzyż, Krzyż Barnima. Ten stał przy szosie ze Szczecina do Ueckermünde między Dobieszczynem a Hintersee w starym lesie. Wysoki czarny krzyż widać było dopiero, gdy stało się bezpośrednio przed nim.
Arbitralnie przez las przeciągnięta granica zniszczyła także ten pomnik. w 1983 kamień znaleźli członkowie koła łowieckiego z Hintersee i ustawili ponownie. W 1993 musiał ustąpić miejsca przebudowie drogi z Hintersee do granicy. Odtąd krzyżowi i kamieniowi dano nowe miejsce a uczuciom ku rodzinnej ziemi Pomorzan przywrócono stare miejsce pamięci."
</em>
Ruszyliśmy w stronę Ueckermunde, bo przecież naszym celem był kebab u Turka :)
W Ueckermunde podziwialiśmy widoki nad zalewem, rzeźby w starych pniach drzew i ładnie utrzymane budynki i uliczki miasta.

Ice rocks © Gryf

Każdy zajęty swoimi sprawami © Gryf


Rzeźby w pniach drzew © Gryf

Drewniany most © Gryf

Po obfitym posiłku u Turka nikomu nie chciało się ruszyć. Jechało mi się ciężko. Brzuch czułem na ramie roweru. Z Rieth do Hintersee jechaliśmy trasą nieistniejącej już kolejki wąskotorowej. Droga wiodła leśną drogą gruntową. Chłopaki nadali takie tempo, że to się potem zemściło na mnie. Z każdym następnym kilometrem odczuwałem coraz większy ból kolan. Potem, już nie pedałowałem, tylko kręciłem, żeby się jakoś toczyć (20-22 km/h na podjazdach 14-16 km/h).

Jurek fotograf © Gryf

W Dobrej pożegnaliśmy się: Jurek i Paweł (sargath) ruszyli w stronę Głębokiego, a Kris, Misiacz i ja w stronę Przecławia. Misiacza pożegnaliśmy na rondzie Hakena a Kris potowarzyszył mi jeszcze do Podjuch, gdzie pokierował się na Zdroje i do Śródmieścia. W Podjuchach na Orlenie wypiłem gorącą kawę, zjadłem ostatnią bułkę i powolutku potoczyłem się już spacerowym tempem do Gryfina.

Widoki przednie, kebab skonsumowany, kolana zawiodły - ogólnie wycieczka udana.

I na koniec film Jurka:



  • DST 100.89km
  • Teren 12.00km
  • Czas 05:08
  • VAVG 19.65km/h
  • VMAX 40.77km/h
  • Podjazdy 587m
  • Sprzęt Osiołek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Voo Doo, czyli zemsta Jurka

Niedziela, 13 lutego 2011 · dodano: 13.02.2011 | Komentarze 8

Gryfino-Szczecin-Binowo-Żelisławiec-Gardno-Dżenin-Sobieradz-Chwarstnica-Borzym-Dołgie-Lubanowo-Babinek-SteklnoPniewo-Gryfino-Nowe Brynki-Gryfino

Wycieczka zapowiadała się świetnie: słonecznie, czyste błękitne niebo bez oznak zachmurzenia no i zaplanowane spotkanie ze szczecińskimi wariatami z Bikestats'a :-)
Z Gryfina wyjechałem o 8:00 z zapasem, żeby się nie spóźnić w umówione miejsce. Do KFC na ul.Struga miałem niewiele powyżej 20 km spokojnie dotarłem tam w niecałą godzinę. Oczekując na Misiacza, Sargatha i Krisa, na rogu ulic Struga i Łubinowej, mogłem zjeść drugie śniadanie i popić gorącej herbaty :-) Nagle z prędkością ponaddźwiękowa przejechało 3 bikerów. To oni! Nawet mnie nie zauważyli. Szybko wsiadłem na swojego "osiołka" i podjechałem do nich, gdzie się zatrzymali kawałek dalej szukając mnie. Krótkie przywitanie, fotka i w górę ul.Łubinową i Chłopską do Puszczy Bukowej.

Powitanie i wspólne zdjęcie © Gryf

Już po krótkim podjeździe Misiacz się zagrzał i ściągnął jedną warstwę futra. Misiaczowi przyszło do głowy, że nazwie tą trasę "Zemsta Jurka".

Powolne, mozolne wspinanie się pod górę i popas przy "Sercu Puszczy". Tutaj Misiacz zrobił striptiz, zażonglował swoimi futerkami i wybrał odpowiednie do panujących warunków.

Serce Puszczy © Gryf

Przebieranki Misiacza © Gryf

Zjazd do Binowa był wyśmienity, trzeba było tylko uważać na gwałtowne ruchy, aby nie zaliczyć gleby na śliskiej ośnieżonej nawierzchni. I to właśnie przytrafiło się Misiaczowi - na starym, brukowym trakcie między Binowem a Żelisławcem zaliczył niezłą glebę przy której rozwalił sobie kolano. Wąska, slick'owa oponka, którą miał na przodzie nie nadawała się na takie drogi. Później się śmialiśmy, że Jurektc zrobił sobie nasze postacie-kukiełki i nakłuwa je igłami.

Sargath w każdej miejscowości, wsi czy osadzie strzelał foty kościołom.

Gardno © Gryf

Lubanowo © Gryf

Sargath - niedoceniony fotograf © Gryf

I znowu przyszła kolej na Jurkatc, który siedząc w domu i bawiąc się kukiełkami (naszymi postaciami) pewnie wysypał groch i rozlał coś z kubka. Droga z Dołgich do Sosnowa, to istny koszmar dla rowerzysty. Nie były to kocie, ale baranie czy też krowie łby. Droga miejscami zatopiona, pozalewana, teoretycznie nieprzejezdna, ale udowodniłem chłopakom, że da radę się przeprawić przez takie brody. Męka trwała przez 4.8 km od 12:35 do 13:05. Prędkość z jaką pokonaliśmy ten odcinek, to 10 km/h. Po zjechaniu na asfalt Misiacz wykonał telefon do Jurka i poprosił go w imieniu nas wszystkich o zaniechanie tych niecnych czarów religijnych. Szaman wysłuchał naszej prośby i do końca trasy nie było już przygód. Chociaż mógłbym rzec, że nie do końca tak się stało. Po odpoczynku na przystanku autobusowym za Steklnem Misiacz w niewiadomy sposób poczuł przypływ energii - grzał jak opętany. W tym samym czasie ja poczułem brak tej energii - miałem kryzys. Nie wiem, czy to była sprawka Jurka, czy za mała ilość kalorii przyjętych przeze mnie. Ledwo dokręciłem do Gryfina. Ale od czego są Cyborgi :-) Kris zauważył moją niemoc i od Żurawek, od wjazdu na wiadukt aż do mojego domu pomagał mi jakoś dojechać. Dzięki Kris!

Zaprosiłem chłopaków do siebie na gorącą herbatę. Chwilę posiedzieliśmy i czas ruszać dalej. Przed nimi jeszcze godzina jazdy do Szczecina - jakieś 25km. Odprowadziłem ich jeszcze do Nowych Brynek, tam się pożegnaliśmy i wróciłem do Gryfina. Brakowało mi jeszcze parę km do 100, to pokręciłem się po mieście, pojechałem za most sprawdzić sytuację stanu wody. Droga na Mescherin nadal nie przejezdna. Szkoda, że zostawiłem aparat w domu, bo były piękne widoki przy zachodzie słońca. Moja strata :-(
Gdy przyjechałem do domu byłem wypompowany, czyli dzień udany :-)

Aha, zapomniałbym. Gdy wyjechaliśmy z Lubanowa podążając do Babinka nasza trasa była zamknięta (czyżby znowu sprawka szamana?). Wjechaliśmy na nią nielegalnie. Widząc w oddali snajpera skojarzyłem sobie, że może być to obława na grasującego w okolicy niedźwiedzia (Misiacza?)

Snajper © Gryf
W poszukiwaniu zwierza © Gryf


Długo się nie zastanawiając chcieliśmy jak najszybciej opuścić strefę zagrożenia, tym bardziej, że poszukiwany miał charakterystyczny, rzucający się w oczy uniform :)

Ścigany umyka ze strefy zagrożenia © Gryf


  • DST 96.38km
  • Teren 23.18km
  • Czas 04:54
  • VAVG 19.67km/h
  • VMAX 43.42km/h
  • Temperatura -3.0°C
  • Podjazdy 479m
  • Sprzęt Osiołek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pieńkuń i Łęknica

Sobota, 27 listopada 2010 · dodano: 27.11.2010 | Komentarze 2

Dzisiejsza trasa miała być całodniowa i powinienem być wypoczęty, ale tak się złożyło, że przespałem łącznie 4 godziny. Czemu łącznie?, bo spałem na raty. O 5:00 obudziła mnie Ania, nie mogła wyciągnąć roweru z garażu - zamarzła kłódka, ale po ogrzaniu udało się otworzyć. Po całej operacji walnąłem się jeszcze na godzinkę. Zanim się pozbierałem (jakoś mozolnie mi to szło), było już po 9:00.
Z Gryfina przez Międzyodrze na Mescherin a potem polną betonową do Gessow.
Między Mescherin a Gessow © Gryf

Od Gessow zaczęła się mordęga. Niepotrzebnie wybrałem się drogami gruntowymi, bo te błotne, zamarznięte koleiny to masakra. Parę razy myślałem, że urwę pedał, albo złamię korbę przez to dziadostwo.
Koleiny © Gryf

Koleiny © Gryf

Za Hohenreihendorf to samo, z tym, że jechałem drogą dopiero budowaną, a raczej nie drogą, tylko pasem, na którym ona będzie w przyszłości.
Kiedyś to będzie droga © Gryf

Powiedziałem: Dosyć, jadę asfaltem! I tak dotarłem do Penkun, gdzie zrobiłem sobie przerwę na jedzonko przed kościołem ewangelickim. W tymże miejscu zagadnął mnie duchowny z tegoż kościoła. Dosyć dobrze rozmawiał po polsku.
Kościół ewangelicki w Penkun © Gryf

Wnętrze kościoła w Penkun © Gryf

Wnętrze kościoła w Penkun © Gryf

Zegar słoneczny na narożniku zamku w Penkun © Gryf

Z Penkun do Locknitz pojechałem przez Bagemuhl i Menkin. Po drodze natknąłem się na dziwne bydło :O
Szkockie bydło rasy Highland © Gryf

Szkockie bydło rasy Highland © Gryf

W Loknitz pojechałem na zamek. Niemcy już się szykują do świąt przygotowują stragany porozstawiane wokół zamku. Następną przerwę z posiłkiem zrobiłem sobie przy starym, 1000-letnim dębie.
Zamek w Locknitz © Gryf

1000-letni dąb w Locknitz © Gryf

Od Locknitz zrobiłem jeszcze kilka krótkich przystanków na szybki łyk gorącej herbaty z sokiem. Chciałem zdążyć przed zmrokiem. Dalej kierowałem się przez Ramin, Grambow, Schwennenz. Od Ladenthin jechałem jakieś 3 km drogą w kierunku Nadrensee, której nie miałem na mapie.

Potem Pomellen, Radekow, Neurochlitz i ze Staffelde już przez mosty do domu.
Wycieczka udana, choć byłem już zmęczony i przemarzły mi stopy.

  • DST 31.30km
  • Teren 15.30km
  • Czas 01:42
  • VAVG 18.41km/h
  • VMAX 32.83km/h
  • Podjazdy 26m
  • Sprzęt Osiołek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tydzień Żurawia

Sobota, 2 października 2010 · dodano: 02.10.2010 | Komentarze 2

Dzisiaj rozpoczął się "V Tydzień Żurawia w Międzynarodowym Parku Doliny Dolnej Odry". Impreza odbywa się we wsi Marwice. Pojechałem tam, aby wysłuchać wykładu pani Blandyny Migdalskiej "Znaczenie Doliny Dolnej Odry dla awifauny oraz innych zwierząt ze szczególnym uwzględnieniem noclegowisk żurawi". Impreza cieszyła się dużym powodzeniem dzięki atrakcjom takim jak: ognisko, jedzonko z grilla, wiejskie jadło, ciasta i przetwory (w tym trunki alkoholowe), przejazdy bryczką, wystawami twórców ludowych (rzeźba, biżuteria, malarstwo). Po wykładzie podjechałem jeszcze nad Regalicę, gdzie z wałów przeciwpowodziowych można było obserwować przelatujące żurawie.

  • DST 37.91km
  • Teren 9.00km
  • Czas 01:59
  • VAVG 19.11km/h
  • VMAX 45.50km/h
  • Podjazdy 138m
  • Sprzęt Osiołek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piątkowa przejażdżka

Piątek, 24 września 2010 · dodano: 24.09.2010 | Komentarze 0

Dzisiaj wolne od pracy, więc postanowiliśmy razem z Anią pokręcić się rekreacyjnie po terenach naszych sąsiadów.
Gryfino - Mescherin - Gartz - Hohenreinkendorf - Tantow - Mescherin - Gryfino
Niemiecki struś © Gryf

Już po żniwach © Gryf


  • DST 32.19km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 21.46km/h
  • VMAX 43.40km/h
  • Podjazdy 110m
  • Sprzęt Osiołek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odwiedziny u Tomka

Piątek, 17 września 2010 · dodano: 19.09.2010 | Komentarze 0

Wycieczka z Anią. przy okazji odwiedziliśmy Tomka B.
Gryfino - ścieżką rowerową przez las do Wirowa - Chwarstnica - Chlebowo - Sobieradz - Dżenin - Gardno - Gryfino

  • DST 212.62km
  • Teren 2.00km
  • Czas 10:36
  • VAVG 20.06km/h
  • VMAX 50.63km/h
  • Podjazdy 475m
  • Sprzęt Osiołek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bieszczadzki spontan plus wyprawka "Na azymut", dzień 7

Poniedziałek, 13 września 2010 · dodano: 19.09.2010 | Komentarze 2

Zaraz za Poznaniem pociąg się zatrzymał. Okazało się, że ukradli część trakcji. Długo się nie zastanawiając wysiadłem z pociągu z rowerem i swoimi tobołami i postanowiłem, że resztę drogi do Gryfina pokonam rowerem. I stało się, najdłuższy jak do tej pory mój dystans na rowerze 213 km (z sakwami).

  • DST 50.13km
  • Czas 02:56
  • VAVG 17.09km/h
  • VMAX 54.68km/h
  • Podjazdy 464m
  • Sprzęt Osiołek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bieszczadzki spontan plus wyprawka "Na azymut", dzień 6

Niedziela, 12 września 2010 · dodano: 19.09.2010 | Komentarze 0

Ostatni dzień spędzony razem z grupą "Na Azymut" Na koniec zwiedzanie zamku w Łańcucie i pożegnanie na stacji PKP. Potem okazało się, że z niektórymi się znowu spotkałem. W Krakowie dosiadł się Jan i w ostatniej chwili wskoczyli ze swoimi rumakami Gosia i Czesiu. Jan wysiadł we Wrocławiu na pociąg do Drezna, w którym mieszkał. Czesiu i Gosia jechali ze mną do Poznania, gdzie mieli pociąg do Torunia.
Serpentyny © Gryf

Zamek Lubomirskich w Łańcucie © Gryf


  • DST 79.00km
  • Czas 04:19
  • VAVG 18.30km/h
  • VMAX 60.09km/h
  • Podjazdy 752m
  • Sprzęt Osiołek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bieszczadzki spontan plus wyprawka "Na azymut", dzień 5

Sobota, 11 września 2010 · dodano: 19.09.2010 | Komentarze 0

Całą noc padał deszcz. W dzień to samo. Zanim wyjechaliśmy na asfalt musieliśmy się przeprawić ładny kawałek przez okropnie błotnisto-gliniastą drogą w dół. Cali upaprani w błocie - my i nasze objuczone rumaki - szczęśliwie dotarliśmy do upragnionej czarnej drogi, którą poprzez serpentyny i przełęcz Przysłup pojechaliśmy do Sanoka na posilić się bigosem, szarlotką i herbatą u Kuby :-)
Trochę się zasiedzieliśmy, ruszyliśmy w drogę robiąc po drodze wspólne zakupy na kolację i śniadanie. Tym razem nocowaliśmy w suchym miejscu - w stodole na sianie - u wujka Kuby we wsi Nozdrzec.
Trochę błocka © Gryf

Nasz obóz o poranku © Gryf

Zjazd serpentynami z przełęczy Przysłup © Gryf


  • DST 54.20km
  • Teren 4.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 18.07km/h
  • VMAX 62.20km/h
  • Podjazdy 686m
  • Sprzęt Osiołek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bieszczadzki spontan plus wyprawka "Na azymut", dzień 4

Piątek, 10 września 2010 · dodano: 19.09.2010 | Komentarze 0

Do południa pokręciłem się trochę po Przemyślu. Podjechałem również zobaczyć jeden z fortów przemyskich (fort VIII Łętownia). Po południu miałem się spotkać z ekipą "Na Azymut". Gdy się wszyscy pozbieraliśmy przy dworcu głównym w Przemyślu ruszyliśmy w stronę Sanoka. Wcześniej odwiedziliśmy kościoły: rzymsko- i grekokatolicki w Przemyślu oraz muzeum dzwonów i fajek.
Obóz rozbiliśmy za Birczą. Kolacja przy ognisku, grzane wino :-)
Przemyśl nocą © Gryf

Z wieży zegarowej © Gryf

Zjazdy serpętynami © Gryf